czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział VII

Dzień zapowiada się znakomicie. Leżymy z Kastielem na polanie za miastem. Jest wyjątkowo ciepło, a na niebie nie widać żadnej chmury. Kompletną ciszę przerywa tylko śpiew ptaków. Cały czas czuję na sobie wzrok przyjaciela. Uśmiecha się, jednak w jego oczach widzę, że nie wszystko jest w porządku.
- Wszystko dobrze? - pytam.
- Ech... jest jedna sprawa, ale będziesz się ze mnie śmiała.
- Nie będę, obiecuję. 
- Bo... ja się zakochałem - spojrzałam na niego zszokowana.
- T-Tak? W kim? - zawsze chciałam jego szczęścia, jednak poczułam ukłucie w sercu. 
- W tobie Nad - oboje byliśmy czerwoni jak buraczki.
- Udowodnij - powiedziałam, a on złapał mnie za uda, podniósł i posadził na motorze. Jest na prawdę silny, w końcu wcale nie ważę dużo mniej od niego. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a chłopak ujął w dłoń mój podbródek i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Moim pierwszym pocałunku. 
- Kocham cię Kas...

- Nad obudź się w końcu - ktoś krzyczał mi prosto do ucha. - Halo, no wstawaj - otworzyłam oczy i ujrzałam Rozalię. Świetnie, wspomnienia nękają mnie nawet w czasie snu. 
- No dobra już - podniosłam się do siadu.
- Opowiesz mi co ci się śniło? - zapytała białowłosa.
- Skąd wiesz, że coś mi się śniło?
- Darłaś się przez sen, że kochasz Kastiela - spojrzała na mnie z iskierkami w oczach.
- Ech.. zwykłe wspomnienie z dzieciństwa. - Opowiedziałam jej o wszystkim, a ona tylko sypała teksatmi typu ,,Omg ale to słodkie".
- Nie mówiłaś, że kiedyś byliście razem.
- Bo nie było o czym mówić, dzień później wyjechał bez słowa i znalazłam go dopiero teraz. Na początku nawet nie przyszło mi na myśl, że to on. - Skończyłyśmy rozmawiać i zeszłyśmy na dół. Leo przygotowywał śniadanie.
- Nad, zawołasz Lysandra? Ma sypialnię na przeciwko Rozy - poprosił mnie. 

Ruszyłam w górę po schodach i poszłam w stronę sypialni chłopaka. Zapukałam, lecz nikt nie odpowiedział. Krzyknęłam, że wchodzę, po czym otworzyłam drzwi. Chłopak stał przy oknie pogrążony w myślach.



Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu. Po chwili odwrócił się i uśmiechnął.
- Witaj Nad - ucałował moją dłoń.
- Witaj. Leo prosił, żebym cię zawołała na śniadanie - uśmiechnęłam się.
- Dobrze, przebiorę się i przyjdę - powiedział, a ja wyszłam z pokoju.

Zjedliśmy przygotowany posiłek. Oświadczyłam, że pozmywam, jednak Lysander upierał się, że sam sobie poradzi. W końcu poszliśmy na kompromis i zmywaliśmy razem, przy okazji rozmawiając. Kiedy skończyliśmy było już po jedenastej i postanowiliśmy pojechać odwiedzić Kastiela.

Jedna z pielęgniarek powiedziała nam, na której sali leży nasz przyjaciel. Z uwagi na rozmiar szpitala, oraz orientację w terenie Lysandra, szukanie pomieszczenia zajęło nam dobre pół godziny. Otworzyłam białe drzwi z numerem 83. Chłopak słysząc dźwięk otwieranych drzwi odwrócił się i uśmiechnął.
- Już myślałem, że o mnie zapomnieliście - uśmiechnął się łobuzersko.
- No niestety, będziesz musiał jeszcze trochę z nami wytrzymać - przytuliłam go.
- Jak się czujesz? - wtrącił białowłosy.
- Bywało lepiej. - Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy praktycznie cały dzień. Była już 19:00, kiedy Lysander zaczął się zbierać. Pożegnał się z nami i wyszedł.
- Ty też już lepiej idź. Jak cię pielęgniarka zobaczy to skończysz na sali obok - zaśmiał się.
- Nigdzie się nie ruszam. Jak będzie szła to się schowam do szafki na ubrania. - Jak powiedziałam tak zrobiłam. 

Siedziałam w mojej kryjówce jakieś dziesięć minut, podczas kiedy starsza kobieta zmieniała chłopakowi opatrunki. Kiedy dał mi znak, że mogę już wyjść, kopnęłam drzwiczki, które z hukiem uderzyły o ścianę.
- W końcu, ile można zmieniać człowiekowi bandaże - zirytowałam się. Wygłupialiśmy się do późna, opowiadaliśmy historie z dzieciństwa, aż w końcu, zmęczeni wtuliliśmy się w siebie nawzajem i zasnęliśmy.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Coś dużo dialogów w tym rozdziale xd No ale samo tak wyszło. Przy okazji dziękuję za ponad 1000 wyświetleń! Do następnego c;

2 komentarze: