Około 7:00 rano obudził mnie dźwięk budzika. Nadszedł wielki dzień. Czemu wielki spytacie... Dzisiaj ma rozpocząć się moje ,,nowe życie''. Nadal nie mogę pogodzić się ze stratą. Zostawiłam dom, przyjaciół, chłopaka, szkołę, a przede wszystkim wspomnienia.
Niechętnie zwlokłam się z łóżka i udałam w stronę łazienki. Spojrzałam w lustro i ujrzałam średniego wzrostu, szczupłą dziewczynę o sięgających do pasa blond włosach, jasnej cerze i dużych, granatowych oczach. Szału nie ma. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż i wróciłam do pokoju w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Zdecydowałam się na czarne przetarte jeansy oraz czerwoną koszulę w kratę.
Już z góry czuć było zapach naleśników przygotowywanych przez mojego braciszka.
- Cześć Erick. - przytuliłam brata, który właśnie nakładał jedzenie na talerze.
- Hejka Nad. Dzisiaj twój wielki dzień. - spojrzał na mnie i pocałował w czoło. Nie odpowiedziałam. Usiadłam do stołu i zaczęłam pochłaniać naleśniki. Ręce tak mi się trzęsły, że ledwo byłam w stanie utrzymać widelec. Wizja nowego początku bardzo mnie przeraża. Boję się, że już nigdy nie będzie jak kiedyś, że inni mnie nie zaakceptują.
- Boisz się? - zapytał Eric łapiąc mnie za wciąż trzęsącą się rękę. - Nie ma czego. W starym mieście wszyscy cię lubili. Baa.. kochali cię! Byłaś najpopularniejszą laską w szkole. W sumie się nie dziwię skoro jesteś taka ładna. Chyba mamy to w genach. - zażartował, jednak mi nie było do śmiechu.
O godzinie 9:00 miałam stawić się w szkole pozałatwiać do końca wszystkie formalności. Było dopiero nieco po 8:00 więc postanowiłam się przejść. Założyłam trampki, do uszu wsadziłam słuchawki i wyszłam z domu.
Już od jakiegoś czasu mieszkam w Paryżu więc dobrze znam miasto. Po paru minutach znalazłam się w parku. Usiadłam na ławce i wsłuchiwałam się w słowa mojej ulubionej piosenki. Było to
,,Fallen angel" - Black Veil Brides. Kiedyś słuchałam bardzo dużo muzyki. Właściwie to nie tylko słuchałam. Od dziecka uczęszczałam do szkoły muzycznej na zajęcia ze śpiewu oraz gry na gitarze. Jednak po śmierci rodziców nie myślałam zbytnio o dalszym rozwijaniu tych umiejętności.
Pogrążona w myślach siedziałam na ławce do momentu, w którym mój zegarek pokazał 8:30. Co prawda z parku do szkoły jest jakieś 10 minut ale nienawidzę się spóźniać. Po krótkiej wędrówce znalazłam się pod murami liceum o dosyć nietypowej nazwie - Słodki Amoris. No bynajmniej nie brzmi to jak nazwa liceum, prędzej jakiejś agencji towarzyskiej. No ale jak to się mówi - nie oceniajmy książki po okładce.
Przekroczyłam bramę i moim oczom ukazał się spory dziedziniec. Parę drzew, ławeczki, jakieś kwiatki i wejście na jakąś dużą salę, prawdopodobnie gimnastyczną. Ścieżką z kostki brukowej doszłam pod drzwi budynku o ścianach koloru różowego. Dyskryminacja chłopaków...- pomyślałam po czym weszłam przez szklane drzwi. Pewnie trwała teraz jakaś lekcja, bo korytarz był całkowicie opustoszały. Stały tam jedynie granatowe szafki oraz parę drewnianych ławeczek. Spojrzałam na mapę budynku znajdującą się zaraz koło wejścia w poszukiwaniu pokoju nauczycielskiego. Znajdował się on na końcu korytarza.
Delikatnie zapukałam do drzwi, a po chwili otworzyła mi starsza kobieta w różowym ubranku. Chyba już wiem kto nadał temu liceum taką piękną nazwę.
- Dzień dobry, jestem nową uczennicą. - wysiliłam się na uśmiech.
- Witaj cukiereczku, udaj się do Nataniela, głównego gospodarza, on wszystko ci wytłumaczy. - na słowo ,,cukiereczku" zrobiło mi się niedobrze. To już przesada. Dziwna nazwa, różowe ściany i jeszcze dyrektorka w całym różowym ubranku, która mówi do mnie jak do małego dziecka. To jest w końcu burdel, czy przedszkole? Nie zwracając już uwagi na nic więcej udałam się do pokoju gospodarzy, który znajdował się naprzeciwko.
Znów delikatnie zapukałam i po chwili usłyszałam ciche ,,proszę". Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się wysoki chłopak o blond włosach i ślicznych miodowych oczach. No proszę, najpierw prosiaczek, a teraz kubuś puchatek! Dobra, może przesadzam.
- Dzień dobry, szukam głównego gospodarza. - zapytałam, a chłopak wstał z krzesła i podał mi dłoń.
- Czyli szukasz mnie. Nazywam się Nataniel, a ty to... Nadia? - zapytał szperając w papierach.
- Tak. Przyszłam zapytać czy wszystkie dokumenty się zgadzają. - zapytałam, a blondyn znów spojrzał do mojej teczki.
- Mam już wszystko poza twoim aktualnym zdjęciem. - uśmiechnął się do mnie.
- Aaa, tak! - wyjęłam zdjęcie z tylnej kieszeni spodni.
- W takim razie, witamy w Słodkim Amorisie! Tu masz plan lekcji, klucz do szafki oraz listę potrzebnych podręczników. Od jutra zaczniesz lekcje w klasie 2A. - podał mi wszystkie rzeczy. Pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam z pomieszczenia.
Dokładnie w momencie kiedy zamknęłam drzwi, zadzwonił dzwonek, a z klas zaczęli wychodzić uczniowie. Szybko udałam się w stronę wyjścia, by nie musieć się później przeciskać przez tłum. Kiedy wyszłam udałam się za budynek, żeby zapalić. Lubiłam to robić. Po chwili ujrzałam czerwonowłosego chłopaka zmierzającego w moim kierunku. Przyznam, że był bardzo przystojny. Przez koszulkę z logiem zespołu Winged Skull można było zobaczyć zarys wyrzeźbionych mięśni. Skurzana kurtka i spodnie z łańcuchem nadawały mu stylu typowego buntownika.
Podszedł i oparł się o murek obok mnie.
- Masz ogień? - spojrzał się na mnie swoimi czekoladowymi oczyma.
- No ładnie, taki Bad-Boy a swojego ognia nie nosi? - zaśmiałam się.
- Wygadana jak na nową. Kastiel. - podał mi dłoń, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Nadia, ale mów mi Nad. - uścisnęłam jego rękę, po czym podałam zapalniczkę. Wypaliłam papierosa do końca, lecz kiedy chciałam odejść, buntownik złapał mnie za nadgarstek.
- Nie idź jeszcze. Pokażę ci coś. - powiedział i zaczął prowadzić mnie dalej za budynek.
Weszliśmy po schodach. Kastiel otworzył drzwi jakimś małym kluczykiem.
- Zamknij oczy. - zalecił, a ja przysłoniłam je ręką. - już możesz otworzyć. - zdjęłam rękę z twarzy.
- Wow. - to było jedyne co przeszło mi przez usta. Znajdowaliśmy się na dachu liceum. Podeszłam do krawędzi i usiadłam tak aby wszystko widzieć. Z tej perspektywy Paryż wydawał się jeszcze piękniejszy.
Siedzieliśmy na dachu i rozmawialiśmy jeszcze przez parę godzin, o mojej i jego przeszłości. Okazało się, że mamy wiele wspólnego i spotkało nas podobne nieszczęście. Płakałam prawie cały czas opowiadając o moich rodzicach ale nie mogłam już tego dusić w sobie. Chłopak pocieszał mnie cały czas, przytulał, mówił, że to przeszłość. Przekonałam się, że pod skorupą Bad-boya kryje się wrażliwy chłopak. Około 20:00 udałam się do domu, a z racji tego, że Kastiel, jak się okazało, mieszka parę domów obok, postanowił mnie odprowadzić. Pożegnałam się z nim, po czym wbiegłam do domu marząc jedynie o odpoczynku. Wzięłam więc szybki prysznic i od razu położyłam się spać.
Z przyjemnością Cię informuje, że Twoje zgłoszenie zostało pozytywnie rozpatrzone i dodane do Katalogu blogów Słodkiego Flirtu.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny i wolnego czasu na napisanie nowych rozdziałów, które będziesz mogła u nas zgłaszać ;)
Ha! Widzę, że po części trzymasz się scenariusza z gry ^^ Też fajny pomysł, ja na to nie wpadłam a mogło to sporo ułatwić ;) Widzę, że nasze "Su" mają ze sobą coś wspólnego... Obie śpiewają i grają na gitarze xD
OdpowiedzUsuńSuper, bo będę miała kolejnego bloga do czytania ;) Dodałam Cię do polecanych ;D
Trzymaj się ciepło i pisz wiele ;) Weny życzę!
~ Riley