- Hej, Nad! - kto śmie przerywać mój sen... - Nad! Wstawaj. - powoli otworzyłam oczy i ujrzałam wciąż drącego się Erica.
- No już, już... Stało się coś? Jest dopiero 6:00... - spojrzałam na zegarek.
- Dzisiaj zaczynam pracę i zaraz wyjeżdżam. - uśmiechnął się dumnie.
- Po co ci praca.. Mamy przecież pieniądze. - zapytałam, a on zaczął się śmiać.
- Owszem mamy, ale zawsze możemy mieć więcej, a mi się strasznie nudzi samemu w domu. - zmusiłam się przejść do pozycji siedzącej, kiedy Eric wychodził już z pokoju. Lekcje zaczynam dopiero o 8:00 więc mam jeszcze sporo czasu.
Poszłam do łazienki, wykapałam się i umalowałam. Ubrałam ciemnozieloną koszulkę i białe podziurawione jeansy. Zeszłam na dół do kuchni i zjadłam kanapki przygotowane przez brata, po czym walnęłam się na kanapie i włączyłam telewizor w celu zabicia czasu, jednak na żadnym kanale nie emitowali niczego ciekawego. Po dłuższym zastanowieniu postanowiłam pójść odwiedzić Kastiela. Ubrałam trampki i zamknęłam dom.
Po niecałych 5 minutach byłam już przed jego domem. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Moim oczom ukazał się czerwonowłosy bez koszulki w samych bokserkach. Kiedy zobaczyłam jego idealny sześciopak poczułam jak moja twarz przybiera kolor pomidora.
- Hej Nad. Po co przyszłaś? - przesunął się bym mogła wejść do środka.
- Wstałam wcześniej więc pomyślałam, że wpadnę na chwilę. - powiedziałam ściągając buty.
- Spoko. Jak chcesz kawy albo herbaty to sobie zrób, a ja lecę się ubrać. - krzyknął wbiegając na górę po schodach. Muszę przyznać, że ma na prawdę ładny dom. Wczoraj dowiedziałam się, że mieszka sam więc nie bałam się, że kogoś obudzę. Ściany w całym domu było białe. W salonie na środku podłogi leżał duży czarny dywan, który idealnie pasował do jasnych paneli. Meble w całym pokoju były czerwone i białe ze szklanymi elementami. Cała jedna ściana salonu była szklana, więc docierało tu dużo światła. Kuchnia też była w nowoczesnym stylu, w tych samych barwach co salon.
Dobra, jestem. To co robimy? - na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek, a ja znowu spaliłam buraka.
- Jest już późno, nie zamierzam się spóźnić już w pierwszy dzień. - chwilę później byliśmy już w drodze do szkoły. Razem weszliśmy na dziedziniec, a wszystkie osoby skierowały na nas wzrok. Szybko wbiegłam do szkoły sprawdzając na planie jaką mam pierwszą lekcję. Była to fizyka. Najgorsza lekcja świata na początek dnia. Szkoda byłoby się spóźnić.
Stałam koło drzwi starając się nie zwracać na siebie uwagi, jednak po chwili podbiegła do mnie wysoka dziewczyna o długich, śnieżnobiałych włosach, a za nią z równie jasnymi włosami, chłopak ubrany dosyć nietypowo, bo w stylu wiktoriańskim.
- Hej! Ty jesteś Nadia? - w oczach dziewczyny skakały wesołe iskierki.
- Tak, w skrócie Nad. - uścisnęłam jej dłoń.
- Roza, a ten z tyłu to Lys. - pokazała na chłopaka. Był bardzo wysoki. A jego oczy miały różne barwy. Jedno było niemal złote, a drugie zielone.
- Lysander. - ucałował moją dłoń. No tego to ja się nie spodziewałam. Gatunek gentelmenów ponoć wymarł, a tu proszę. Rozalia przedstawiła mnie dziewczynom, później chłopakom. Poznałam Violettę, małą dziewczynę o fioletowych włosach, czarnoskórą Kim, rudowłosą Iris, Melanię, która pomaga Natanielowi, którego poznałam wczoraj. Z chłopaków poznałam Kentina, który niedawno wrócił ze szkoły wojskowej, bliźniaków - Armina, który jest zakochany po uszy w swojej konsoli i Alexa, który jest ogólnie bardzo żywiołowy, jego ubrania są w jaskrawych kolorach, a włosy wściekle niebieskie. Do tego nosi różowe soczewki kontaktowe.
- A to jest Kastiel, nasz szkolny gbur.. - nie zdążyła dokończyć.
- Znamy się. - przerwał jej chłopak.
- Eee... dobra nie wnikam. - dodała Roza, a po chwili rozległ się dźwięk dzwonka, więc udałyśmy się do klasy.
- Dzień dobry dzieci. Jako iż pan Farazowski zachorował nie będzie go dzisiaj w szkole. Ja nie mam uprawnień do nauczania was fizyki więc myślę, że sobie trochę pośpiewamy. Wszyscy po kolei. - powiedziała dziwnie mi się przyglądając. - Jesteś nową uczennicą? Wydaje mi się, że jeszcze cię tu nie widziałam. - dodała po chwili podchodząc do mojej ławki.
- Tak, nazywam się Nadia. - boże jak ja nienawidzę tak mówić. No ale dobre pierwsze wrażenie to podstawa.
- Rebeca Swon. Jestem nauczycielką muzyki, mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracować. - uśmiechnęłam się na widok, że ona też chyba zbytnio nie przepada za takimi powitaniami. - No dobrze, a więc przejdźmy już do lekcji, zaczynając od pierwszej ławki, wszyscy śpiewają wybraną przez siebie piosenkę. - ulżyło mi. Przynajmniej tym razem mam szczęście i siedzę w ostatniej ławce.
Razem z Rozą słuchałyśmy śpiewających uczniów. Violetta ładnie zaśpiewała, ale trochę za cicho. Iris oraz Kim też dobrze poszło. Potem śpiewała, jak się dowiedziałam, przywódczyni szkolnych laleczek, a za razem siostra Nataniela - Amber. No śpiewem tego raczej nazwać nie można. Ale przejdźmy dalej. Następnym też dobrze poszło i nadeszła pora na 2 ostatnie ławki. Najpierw zaśpiewał Kastiel i muszę przyznać, że było całkiem dobrze. Nisko szło mu świetnie, tylko czasami nie wychodziło mu kiedy musiał zaśpiewać nieco wyżej. Następny był Lysander, który zaśpiewał zdecydowanie najlepiej. Ma bardzo melodyjny głos, ani razu nie zafałszował. Pani Swon musi go znać, bo nawet nie zapytała jaką piosenkę ma wybrać. Może Lys chodzi do niej na jakieś zajęcia. No i w końcu przyszła kolej na mnie. Dawno nie śpiewałam, ale mam nadzieję, że mój głos nadal jest w tak dobrej formie, jak przed śmiercią rodziców. Postanowiłam zaśpiewać jedną z moim ulubionych piosenek - If i die young.
[...]
Kiedy skończyłam w klasie zapadła cisza. Pytanie - było tak źle, czy tak dobrze?
Nikt nic nie powiedział, padło tylko pytanie o piosenkę Rozy. Kiedy skończyła śpiewać, jak z automatu zadzwonił dzwonek, a uczniowie zaczęli wychodzić na korytarz. Też miałam taki zamiar, lecz pani Swon poprosiła mnie jeszcze na chwilkę.
- Chodziłaś na jakieś lekcje śpiewu? - zapytała z uśmiechem.
- Tak, zanim się przeprowadziłam chodziłam do szkoły muzycznej na zajęcia.
- A grasz na jakimś instrumencie? - wyjęła z torebki jakiś zeszyt.
- Głównie na gitarze i fortepianie. - odpowiedziałam, a nauczycielka coś zanotowała.
- W takim razie zapraszam cię do klubu muzycznego. Masz naprawdę piękny głos, a Lysandrowi przydałby się ktoś do duetu. - czyli tak jak myślałam, Lysander śpiewa w szkolnym klubie. Z chęcią przyjęłam propozycję. Jeszcze chwilę rozmawiałyśmy o terminach zajęć, po czym udałam się na przerwę.
Dzień dobry! Znalazłam Twojego bloga w katalogu, więc pomyślałam, że zajrzę. Opowiadanie już zdążyło mnie wciągnąć. Ogólnie wszystko jest fajnie, ale źle zapisujesz dialogi. Wezmę pierwszy lepszy przykład. "- Wstałam wcześniej więc pomyślałam, że wpadnę na chwilę. - powiedziałam ściągając buty." Kropka na końcu jest, ale "powiedziałam" powinno być z wielkiej litery. Jeśli po wypowiedzi następuje słowo: powiedziała, zapytała, krzyknęła, warknęła, fuknęła itd. nie ma kropki po wypowiedzi, a słowo po myślniku zaczynasz z małej litery. W innych przypadkach wstępuje kropka, a wyraz po myślniku zapisujesz z wielkiej litery. Nie potrafię dobrze tłumaczyć, więc powinnaś poczytać o zapisie dialogu. To by było chyba na tyle. Życzę ci dużo weny i czekam na dalsze rozdziały! c;
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na mojego bloga: http://smutek-bedzie-zawsze.blogspot.com/
To mój pierwszy blog więc zdaję sobie sprawę z tego, że popełniam wiele błędów :) Dzięki za komentarz, postaram się poprawić c;
UsuńA ja jako, że mam bardzo lekki styl pisania i nie przywiązuję wagi do pierdół typu interpunkcja, szczerze nie zwróciłam uwagi na błędy xD Ważne, że treść jest fajna ;D
OdpowiedzUsuń